Na marginesie wydarzeń w powiecie milickim.

Od pewnego czasu „coś wisiało w powietrzu” w milickim powiecie, a konkretnie w starostwie powiatowym. Do opinii publicznej zaczęły przenikać informacje o kompletnym marginalizowaniu koalicjanta przez starostę Dorotę Folmer i przewodniczącego Sławomira Strzeleckiego. Sprawa „wylała” się podczas sesji budżetowej, kiedy bulwersujące zwiększenie o 1,5 mln zł nakładów na płace zaskoczyło nawet radnych i członków zarządu.

Nie wiedzieli, kogo mają objąć te podwyżki, w jakim stopniu, kto będzie płacowym beneficjentem wprowadzanych zmian. W urzędzie głośno mówiło się o tym, że wicestarosta nie tylko nie ma wpływu na politykę kadrową, ale jest izolowana od informacji i decyzji dotyczących pracowników wydziału, który jej podlega. Rządziła wg podpowiedzi S. Strzeleckiego – odsuń ją (wicestarostę) tak, jak ja odsunąłem Górową ( wicestarosta poprzedniej kadencji), o czym mówili głośno współpracownicy.

W ten sposób ukształtowało się grono decyzyjne w swoistym trójkącie: Folmer – Strzelecki – Kowal – Kaczmarek. Urząd żył plotkami, intrygami i jak się później okazało, podsłuchami, gdyż decydenci, opanowani paraliżującym strachem utraty władzy, postanowili wiedzieć na bieżąco, co się o nich mówi, gdzie, kiedy i z kim? Dorota Folmer nie kryła się z zamiłowania do podsłuchiwania, gdyż onegdaj publicznie pochwaliła się tym, że jej syn podsłuchiwał radnych opozycji, jakiś znajomy podsłuchiwał na stadionie podczas meczu, a sama nadstawiała ucha pod drzwiami urzędu, nasłuchując o czym rozmawiają urzędnicy. Jak się wydaje, kroplą, która przelała czarę goryczy, było powzięcie wiedzy, że komputery w urzędzie mają zainstalowany program szpiegujący o wdzięcznej nazwie – Agent.

Trzeba dodać, że swoim fobiom, emocjom i uprzedzeniom dawała nader często wyraz na publicznym i służbowym profilu – starosta milicki(!) – gdzie dzieliła się swoją macierzyńską dumą, emocjami małżeńskimi czy po prostu plotkami najniższego kalibru. Trudno nie odnieść wrażenia, że urząd został w ten sposób zdegradowany, tracąc resztki powagi i autorytetu, nadszarpnięte przecież wcześniejszymi historiami obyczajowymi poprzedniego starosty.

czytaj też  Jak macie wątpliwości...

Sygnał do zmiany dali radni bezpartyjni z Ziemi Milickiej, którzy złożyli wniosek o odwołanie Sławomira Strzeleckiego. W uzasadnieniu padły słowa o braku zaufania, arogancji w odnoszeniu się do radnych, o nieformalne „rzecznikowanie” zarządowi powiatu, itp. Jak powiedział nam jeden z radnych, powodów jest dużo więcej, to ponowne stworzenie nieformalnego organu wykonawczego, ponad zarządem z bezprzykładnie dużymi wpływami przyjaciółki Marty Kowal-Kaczmarek, co miało miejsce już w poprzedniej kadencji.

– Przecież ona nie ma żadnego mandatu, nie została przez nikogo wybrana, a swoimi 26 głosami pokazała, jakie ma uznanie i szacunek w swojej miejscowości. Tymczasem jej stała obecność w urzędzie, arogancki stosunek do urzędników i nader sowite wynagrodzenie, które sprawdzimy, powodowały, że czuła się ważniejsza niż pomijana we wszystkim wicestarosta, mówił radny dobrze znający specyfikę starostwa powiatowego.

Na sesji Rady Powiatu w dniu 24 lutego br., radni głosami 10:4 odwołali Sławomira Strzeleckiego z funkcji przewodniczącego rady. Jak nam powiedział radny ZM, byłoby 11:4, gdyby nie nieobecność jednej radnej.

– W najbliższy czwartek powołamy nowy skład prezydium rady powiatu.

– Ale na tych zmianach chyba nie skończycie?

– Zobaczymy, tajemniczo i lekko ironicznie odpowiedział nam pytany.

Wszystko wskazuje na to, że zmiany pójdą dalej, angażując prawie wszystkie stronnictwa i grupy w radzie powiatu, gdyż niesmak i zażenowanie stylem uprawianym przez dotychczasową władzę, połączył w chęci naprawienia sytuacji „ogień z wodą” jak mówi się w Miliczu.

.

Poprzedni artykułMilicka drogówka zatrzymała pijanych kierowców i podejrzanego o jazdę pod wpływem narkotyków
Następny artykułObcokrajowiec okradał milickie sklepy, wcześniej kradł we Wrocławiu