Kończy się I kwartał 2025 roku, a w Miliczu nadal nie wyłoniono wykonawcy odbioru i zagospodarowania odpadów. I to pomimo buńczucznie zapowiadanego przez burmistrza „przełamania monopolu oraz wprowadzenia niższych opłat.” Ostatnim akordem neverending story jest decyzja Krajowej Izby Odwoławczej o unieważnieniu przetargu oraz odrzuceniu oferty „wigilijnej firmy” ME ECO oraz zachodniopomorskiego przedsiębiorstwa Zdzisława Jodko. Tym samym oddala się perspektywa wyłonienia wykonawcy, który w gminie Milicz będzie prowadził obsługę trzeci miesiąc nowego roku, a umowa z „wolnej ręki” jest ze swojej natury bardzo droga i kosztowna. Tym bardziej, że mieszkańcy wciąż płacą starą stawkę śmieciową 28,50/29,50 zł. W ten sposób, w każdym miesiącu budżet gminy dopłaca do obsługi 320 – 380 tys. zł. Radni nie chcą zgodzić się na podwyższenie stawki o 50%, argumentując to faktem zbyt drastycznej podwyżki, ale także brakiem rzetelnych wyliczeń, a te nie są możliwe do momentu wyłonienia wykonawcy i podpisania nowej umowy z konkretnym wynagrodzeniem. Szczególnie, że burmistrz ogłaszając sukces polityki śmieciowej zapowiadał … obniżenie opłat. Jak groteskowo i niepoważnie brzmiały te deklaracje pokazuje smutna rzeczywistość i nieporadne zmaganie się urzędu z zamówieniem, które podsumowała w poniedziałek Krajowa Izba Odwoławcza w Warszawie, unieważniając rozstrzygnięcie przetargowe burmistrza Wojciecha Piskozuba.
– To kompletna katastrofa, mówi nam radny opozycji, z wielokadencyjnym doświadczeniem. Wiedziałem, że to mało lotna ekipa, ale w najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że to tacy nieudacznicy. Czegokolwiek się tkną zamieniają w … błoto, odwrotność Midasa. A przecież przetargi na śmieci ogłaszają prawie wszystkie gminy w Polsce, coś około 2,5 tys., prochu nie trzeba wymyślać, wystarczy podglądać lub popytać. Ale oni nie chcą się uczyć. Dlatego wszędzie o przetargach już zapomniano, a my cały czas jesteśmy w lesie; przez duet Piskozub – Chudy. I końca nie widać.
Radni zwracają uwagę także na proponowaną stawkę opłaty śmieciowej, która choć wysoka – 43 zł – nie sfinansuje kosztów systemu. Około 20-22 zł trzeba będzie do tej kwoty dopłacić co miesiąc, każdemu mieszkańcowi co oznacza, że wysokość dopłaty w ciągu roku wyniesie – 5 mln zł.
– Dopłata w tej kwocie oznacza, że o tyle trzeba będzie zredukować wydatki w innych działach, a ofiara padną oczywiście inwestycje, bo przecież nikt nie zredukuje wynagrodzeń w szkołach, przedszkolu a tym bardzie urzędzie, gdzie przyjęto nowych pracowników i podniesiono pensje, mówi radny. A przecież już dzisiaj w naszej gminie nic się nie robi i gdyby nie rozpoczęta w poprzedniej kadencji rewitalizacja Rynku, bezruch byłby całkowity i kompletny.
To nie jedyna w ostatnim czasie wtopa związana z odpadami – KLIK
Wtorkowa komisja budżetowa została przerwana z powodu nieprzygotowania materiałów na sesję.
- To smutny symbol tej kadencji. Wcześniej nikomu nie przyszłoby do głowy, że można nie przygotować sesji. Wojciech Piskozub z Tomaszem Chudym udowodniają co rusz, że jednak można.
- .