Łukasz Kamiński w pięciu lat prezydentury Bronisława Komorowskiego, wspólnie z łącznie pięcioosobowym zespołem w składzie Wojciech Grzędziński – Szef działu foto BP KPRP, Eliza Radzikowska Białobrzewska, Wojciech Olkuśnik, Piotr Molęcki, towarzyszył prezydentowi RP, podczas wielu uroczystości, spotkań, czy wyjazdów. Jedynym miejscem, gdzie Łukasz Kamiński nie mógł brać aparatu fotograficznego były prywatne apartamenty prezydenta. O pasji fotografa i latach dokumentowania Bronisława Komorowskiego rozmawia Henryk Olkiewicz.

– Pana początki fotografowania, skąd ta pasja?
-O początkach mojej przygody z aparatem fotograficznym trudno jest mi mówić, gdyż ja od urodzenia ,,przesiąkłem’’ fotografią i zakładem fotograficznym. Moi rodzice w Płońsku prowadzili zakład fotograficzny, dzisiaj jest to już laboratorium fotograficzne, więc ja oraz moja młodsza siostra fotografią od dzieciństwa mieliśmy kontakt z fotografią na co dzień. Nie mniej tak naprawdę to fotografią chciałem się zająć zawodowo z czystej ambicji i …braterskiej zazdrości. Moja siostra robiła lepsze zdjęcia niż ja i to było takim ,,kopem’’ dla mnie, żeby zająć się ,,prawdziwie’’ fotografią, żeby być lepszym od siostry. Drugim takim argumentem był fakt, że oglądając zdjęcia autorstwa mojego ojca chciałem fotografując osiągać inny efekt wizualny. Nie mniej początki mojej zawodowej drogi fotografa to metoda prób i błędów, ale i podpatrywanie innych prac fotografów na wielu wystawach. W trakcie tych moich poszukiwań fotograficznych na mojej drodze pojawił się poznany przeze mnie Andrzej Zygmuntowicz, fotograf, członek Związku Polskich Artystów Fotografików, wykładowcę fotografii w Zakładzie Fotografii Prasowej, Reklamowej i Wydawniczej UW oraz w Collegium Civitas, który stał się dla mnie ,,guru’’ fotografii i to dzięki niemu nawiązałem pierwsze kontakty z ogólnopolskimi agencjami fotograficznymi, w których rozpocząłem pracę, która jakby ,,przeniosła’’ mnie młodego człowieka z prowincji na wyższy poziom, nie tylko życia, ale i pracy, ale przede wszystkim spełnienia mojej wiecznej ciekawości, jak żyją osoby pierwszych stron gazet. Później niekwestionowanym autorytetem najlepszym nauczycielem był Wojciech Grzędziński – szef fotografów w KPRP.
Moja droga zawodowa, dzięki współpracy z agencjami fotograficznymi pozwoliła mi na rozpoczęcie pracy w polskim Parlamencie, przy tworzeniu kronik sejmowych. Ta praca była o tyle trudna, że zadaniem zatrudnionych tam fotografów polegała na obiektywnym przedstawianiu parlamentarnego życia z udziałem głównych bohaterów, czyli parlamentarzystów. Fotografie jakie robiłem w ramach kronik parlamentarnych były zdjęciami dokumentalnymi, trochę ,,laurkowymi’’ i portretowymi.
Pierwsze moje kontakty z Bronisławem Komorowskim takie, bliższe rozpoczęły się z chwilą rozpoczęcia w 2009 r. prawyborów prezydenckich pomiędzy Bronisławem Komorowskim, a Radkiem Sikorskim. Wtedy Bronisław Komorowski zgodził się na mój udział w jego prekampanii wyborczej. Zaznaczam, że dobór mojej osoby przez Bronisława Komorowskiego nie wynikał z żadnej mojej przynależności partyjnej. Po prostu najprawdopodobniej zaowocowały tu efekty mojej dotychczasowej pracy w zespole fotografów parlamentarnych.
Dalsza moja kariera fotografa w zespole fotografów przy prezydencie, to zbieg tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, w którym w katastrofie samolotu zginęła para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy, politycy i załoga. Od tamtych dramatycznych chwil dla Polski już praktycznie stale byłem z obiektywem fotograficznym przy Bronisławie Komorowskim, włącznie z późniejszą Jego kampanią prezydencką, w wyniku której Bronisław Komorowski został Prezydentem RP.
– Czy praca fotografa prezydenckiego była praca trudna i co wyróżnia ją od pracy fotografa prasowego?
– Jest jedna podstawowa zasada. Po pierwsze w skład ekipy fotografów Prezydenta trafiają ludzie zaufani, osoby, które muszą przede wszystkim mają doskonały warsztat fotograficzny, ale i potrafią pracować w zespole, no i być zorganizowane, bo tego wymaga harmonogram prac Prezydenta.
– Mówiąc o fotografach prasowych i Waszej ekipie fotografów Prezydenta, czy to oznacza, że Pana, Waszym zadaniem było wykonywanie innych zdjęć Prezydenta aniżeli robią to fotografowie prasowi?
– Tak. Naszym zadaniem było pokazanie Prezydenta, czy Jego żony w sposób uwieczniający Prezydenta nie tylko z oficjalnej, poważnej strony, ale też jako zwykłego człowieka, ,,bez piedestału’’. I to nie zawsze było łatwo. Powiem także to, że aby dobrać odpowiednie zdjęcia, które funkcjonowały potem przez pięć lat prezydentury Bronisława Komorowskiego na oficjalnych stronach gazet, czasopism, czy wystaw, to trzeba było z łącznie z kilku milionów wykonanych zdjęć wybrać tylko kilkaset. Ta właśnie praca wymagała największego czasu, o który nie było łatwo. Przypomnę, ze nasza ekipa w okresie pięciu lat prezydentury Bronisława Komorowskiego wyjeżdżaliśmy z Prezydentem Komorowskim poza Warszawę w różne miejsca Polski, ponadto wiele Jego wizyt zagranicznych, w których uczestniczyliśmy, czy wreszcie wizyt Gości Prezydenta Komorowskiego w Polsce. Każdy może ocenić naszą pracę. W 2015 roku Kancelaria Prezydenta wydała album „ Prezydentura w obiektywie” Gorąco zachęcam. Można jeszcze kupić w Leicastore w Warszawie. Z wiadomych przyczyn dodruku nie będzie.
– Które z chwil były dla Pana, jako fotografa prezydenckiego najtrudniejsze?
– Chyba do końca życia zapadnie mi w pamięć chwila, kiedy byłem obecny podczas wizyty Rodzin Katyńskich w Smoleńsku, wspólnie z Panią Prezydentową. Wówczas musiałem wykonać zdjęcia dokumentujące te na pewno dramatyczne chwile w życiu rodzin katyńskich, ale i byłem pod wrażeniem przemówienia, jakie wówczas wygłosiła do osób tam będących Anna Komorowska. Powiem, że nie było to łatwe, gdyż trudne było połączenie pracy fotografa, który musi obiektywnie i z ,,zimną krwią’’ uwiecznić takie chwile z emocjami, jakie wtedy przeżywałem.
Drugim takim trudnym dla mnie momentem to było zaprzysiężenie w Sejmie Prezydenta Andrzeja Dudy i pożegnanie się z prezydenturą przez Bronisława Komorowskiego, Który był obecny na tej uroczystości. To były moje ostatnie ujęcia Prezydenta Komorowskiego, gdy już wiedziałem, że to dla mnie koniec jakiejś epoki. Jako fotografa.
– Powiedział Pan ,,koniec epoki’’. Czy to oznaczało, że stracił Pan kontakty ze swoim dotychczasowym szefem?
– Nie do dzisiaj utrzymuję kontakty z Bronisławem Komorowskim i niejednokrotnie uwieczniając Go na zdjęciach. Nie mniej, tamten okres w moim życiu już się skończył a mam do niego ogromny sentyment, tak jak do samego Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który Był tytanem pracy, bardzo wymagającym, ale najpierw od siebie, potem od swoich współpracowników, to przede wszystkim był Człowiekiem, a nie tylko ,,szefem’’.
– Dziękuję za rozmowę.

Foto: Wojciech Grzędziński

Poprzedni artykułGiba w Miliczu – relacja
Następny artykułDNI ZIEMI CIESZKOWSKIEJ